Zawsze całkiem nieźle dawałam sobie radę z kosmetycznymi rzeczami, oprócz jednej.... Moje paznokcie zawsze były totalną katastrofą. Nie dość, że same w sobie zawsze były słabe, to jeszcze nie potrafię sobie porządnie pomalować ich nawet jednym kolorem, a o wzorkach to już nie mówię. Zawszę zazdrościłam dziewczyną które zawsze mają idealny francuski manicure. A ja? Ja zawsze udawałam, że niewycięte skórki i luki w lakierze, to taki mój image. Wiecie, coby wyglądać na kobietę, której nie dokońca zależy jak wygląda, podchodzącej bez stresu do samej siebie. Ale w głębi serca marzyłam, żeby moje dłonie zawsze wyglądały tak
Ale jak bardzo się starałam, nigdy tak nie było. Chyba, że przeszłam się do kosmetyczki lub jakaś zdolna koleżanka się nade mną zlitowała. A jak nie? To malowaluje je na krzykliwy kolor i udaję, że wszystko jest z nimi wporządku.
Nigdy się jakoś nie interesowałam paznokciowymi trendami, ale jeden od razu przykuł moją uwagę. Chodzi mi o matowy manicure. Gdy zobaczyłam taki w kolorze czarnym od razu się zakochałam.
A ostatnio przeglądając neta, znalazłam genialny pomysł jak zrobić matowy manicure, nie używając specjalistycznego lakieru.
Chcecie żeby wasze paznokcie zamiast wyglądać tak:
Wyglądały tak, przy użyciu tego samego lakieru?
Wystarczy para wodna. Po pomalowaniu paznokci, zanim wyschną podstawiamy dłoń pod parę z gotującej się wody, zupy, anything... Po chwili połyskujący, czy jak nazwać zwykły lakier, zamienia się w matowy. Prosty i genialny pomysł.